Czy kariera w dzisiejszych czasach może być slow?

Czy w dzisiejszych czasach, gdzie ciągle gonimy za marzeniami, dobrobytem i dobrze płatną pracą, możemy robić coś slow w rytmie? Na to pytanie każdy z nas powinien odpowiedzieć sobie indywidualnie. Dzisiaj jednak Justyna pokaże Wam, że kariera w dzisiejszych czasach może być slow! Zapraszam.

Justyna Poluta - absolwentka na kierunku socjologii Uniwersytetu Śląskiego. Obecnie konsultantka slow marketingu oraz trenerka poziomej kariery. Prowadzi własną działalność Slow kariera. 

Slow to świadomość, że to ja kontroluję tę sytuację.

ME: Już na początku, bardzo chciałabym Pani podziękować za to, że zgodziła się Pani wziąć udział w akcji #Bądźkimchcesz. Pani zawód jest dość nietypowy i szczerze mówiąc nie spotkałam się z nim wcześniej.

Justyna Poluta [JP]: Dziękuję za zaproszenie. Bardzo się cieszę, że mogę rozpowszechniać ideę Slow Kariery. Nazwa akcji #Bądźkimchcesz, jest bardzo inspirująca i wyzwalająca, jednak z racji tego, że jestem twórcą pragmatycznym, nie mogę tutaj nie dodać jednego - Bądź kim chcesz, ale po podjęciu decyzji, kim chcesz być, miej na uwadze ogrom strategicznej i rzemieślniczej (w rozumieniu systematycznej) pracy. Ja, choć pracuję w kreacji i strategii, produkując oryginalne koncepty na brandy i tworząc teksty wizerunkowo – sprzedażowe, nigdy nie straciłam świadomości tego, że wenę, talent i śmiałe działanie musi podpierać dyscyplina, asertywność i pewność siebie. Mój zawód wymyśliłam sobie sama. Moja przygoda z marketingiem zaczęła się na studiach. Studiowałam wtedy socjologię miasta w Katowicach. 

Byłam wtedy piekielnie ambitna. Kiedy moi rówieśnicy mieli pracę, ja musiałam mieć pracę w branży, która daje mi satysfakcję i pozwala nie tylko się utrzymywać, ale i żyć. Korzystając ze zdolności do pisania dobrych tekstów, wrzuciłam do sieci ogłoszenie, że szukam pracy, w której wykorzystam moje zdolności. Opisałam swoje kompetencje i doświadczenie. Całość okrasiłam tytułem Your Dream Job Does Not Exist You Must Create It. Może nie do końca pasowało to do idei rekrutacji, ale zadziałało. Moim celem było podkreślenie cech, które mnie charakteryzują - inicjatywa, produktywność, odwaga. Efekt zamieszczenia ogłoszenia był boski. Czeska firma otwierała filię w Polsce i poszukiwała new business managera. Dostałam szansę i wkręciłam się w marketing. Poznałam branżę i następny swój zawód już wykreowałam sama - jestem strategiem slow biznesu, realizuję to poprzez wspieranie moich Klientów w dostarczaniu strategii konceptualnych, audytów marki i harmonogramów na social media. Moje usługi skupiają się na filozofii slow - kultywuję działanie świadome, uważne i dostosowane do możliwości.

A co do tej nietypowości - robię to, co inny stratedzy, analitycy i copywriterzy. Tyle, że swoją markę dedykuję osobom, które chcą pracować w rytmie slow. Właścicielom biznesów prowadzonych z dala od zgiełku, freelancerom, kobiecym biznesom z duszą, artystom i start up'erom oraz ludziom, którzy odchodzą z korporacji, by uciec od presji i szaleńczego tempa.

ME: Ludzie prześcigają się niemal w każdej dziedzinie życie, o karierze nawet nie wspominając. Przykładowo w korporacji, jeśli ty czegoś nie wymyślisz na już, za chwilę zrobi to ktoś za ciebie, trzeba się spieszyć, gdzie w tym wszystkim miejsce na slow?

JP: Powiem dość nieskromnie - trzeba być bezkonkurencyjnym. Slow Kariera jest bezkonkurencyjna. Niemniej jednak spotykam się z tym, że konkurencja inteligentnie kopiuje moje pomysły. Cóż, punkt dla mnie. Fakt, że realizuję karierę w rytmie slow nie oznacza, że nie lubię wyścigów. Ja je uwielbiam! ; ) Szczególnie te samochodowe ; ) Po prostu nie żyję w permanentnym stresie, napędzana oczekiwaniami innych.

Slow Kariera z korporacją ma tyle wspólnego, że to właśnie do mnie trafiają ci, którzy chcą rzucić korpo, wyprowadzić się na wieś, uzdrowić swoje podejście do pracy. To nie jest tak, że ja nieustannie pracuję w rytmie slow - rozumianym, jako leniwie i powolnie. Pracuję w zgodzie ze swoimi granicami, z przyjemnością, w przerwach idąc na boso zerwać winogron. Ale równorzędnie oznacza to, że czasami pracuję 4 dni z rzędu po 12 godzin. Różnica pomiędzy pracą w korpo a pracą u mnie jest taka, że mam czas na oddech. Slow to świadomość, że to ja kontroluję tę sytuację. Nie pracuję kosztem siebie. W chwilach, gdy pracuję dużo wiem, że robię to, ponieważ chcę, mam wenę. 

W slow liczy się to, że podejmuje własne decyzje.

Dodam także, że ja również ścigam się z konkurencją, podpatruję, podziwiam i nierzadko gratuluję wprost – ich rozwiązań czy skali sprzedaży. Moja praca napędza pracę innych, a praca innych – moją. Może nie jest to otwarta rywalizacja, ale na pewno jest to rywalizacja i gra o to, do kogo finalnie zgłosi się klient, którego każda z nas ma w swojej grupie docelowej. Do mnie czy do koleżanki z branży.

ME: Jest Pani strategiem slow biznesu - jak zrodził się w Tobie ten pomysł, w końcu żyjemy w takich czasach, gdzie wszystko niemal przelatuje nam przez palce.

JP: Nie wszyscy tak żyją. Gdy sprawdzimy statystyki, przekonamy się, że tylko jakiś procent ludzi mieszka w Warszawie i zasuwa w korpo ; ) Życie jest też gdzie indziej) Jak zrodził się ten pomysł? Moim celem było zaprojektować sobie pracę, która będzie adekwatna na linii zaangażowanie – wynagrodzenie. We wcześniejszych pracach (asystentka, marketingowiec, recepcjonistka) po prostu zarabiałam za mało i to nie dlatego, że nie wynegocjowałam sobie pensji, ale dlatego, że takimi prawami, kwotami i warunkami rządził się rynek. Nie obchodziło mnie to, że tak po prostu jest i już. Uznałam, że stać mnie na więcej. Miałam pełne prawo nie zgodzić się na zastaną sytuację, modyfikować ją, odpowiadać na nią lepszą alternatywą. Stwierdziłam, że jeśli pracując u siebie, zarobię tyle, ile jako asystentka, to przynajmniej poświęcę na to 5 razy mniej czasu. A czas to też jest waluta. Przestrzeń na dbałość o siebie, na rozwijanie relacji – również są walutami...

Ten pomysł zrodził się właśnie poprzez zmęczenie pracą w systemie korporacyjnym, w firmach, w których wiele rzeczy było podobnych jak w korpo. Moim zdaniem, wcześniej, pracowałam po prostu za dużo, a za mało miałam czasu, pieniędzy i satysfakcji. Pewne kwestie nie były załatwiane fair. Zorientowałam się, że ludzie często korzystają z okazji, by robić własne interesy moim kosztem. Nie chciałam im dłużej na to pozwalać. Nie muszę tanio sprzedawać skóry. Nie muszę mówić temu TAK. Nie muszę tam być.

Wiem, że ludzie potrzebują slow. Mój pomysł na markę doradczą nie różni się zbytnio od innych marek na rynku, jeśli chodzi o metodologię działania - piszę teksty, analizuję atrakcyjność biznesów, konsultuję zwiększenie sprzedaży. Weszłam do branży marketingowej, która rządziła się i rządzi prawami, których ja nie ustalałam. Ja tylko wydeptałam tutaj ścieżkę o innej jakości. O jakości slow.

ME: Czy długo przygotowywała się Pani do bycia strategiem slow biznesu, zanim przyjęła do siebie pierwszego klienta?

JP: Niedługo. Owszem, miałam doświadczenie w agencjach kreatywnych i wiedziałam, co powinnam klientowi zapewnić, ale nie odkładałam tego momentu. Zaprezentowałam swoją markę w sieci, postawiłam na klarowną komunikację i ci Klienci po prostu zaczęli się pojawiać. Mam taką świetną cechę, wypracowaną na froncie biznesowym. Wierzę w siebie, weryfikuję, działam, konfrontuję. Nigdy długo nie czekam, z niczym. Czuję, że dość już straciłam czasu, potencjału i okazji.

ME: A co ze wsparciem bliskich? Wierzyli w to, co tworzysz, czy byli raczej zdystansowani?

JP: Bardzo różnie, a ja stałam w pośrodku tych zróżnicowanych opinii, wyciągając z nich złoty środek. Jeśli chodzi o moją mamę, to ona była i jest głosem rozsądku. Podkreśla, że freelancing nie daje gwarantowanych zysków oraz stabilnego źródła dochodu. I właściwie ma racje. Ale czy praca na etacie daje Ci 100 % gwarancje, że zawsze będzie idealnie, opłacalnie, miło, płynnie? Wystarczą odgórne zmiany, konflikt w zespole, wymagania nieadekwatne do kompetencji i... też się może posypać, to w co tak wierzyliśmy. W każdym razie nie szukam gwarancji na zewnątrz, tylko w sobie. Moją gwarancją jest to, że dobrze wykonuję pracę, która sprawia mi frajdę. 

Kiedyś choćby grymas dystansu do tego co robię, malujący się na twarzy nawet przypadkowej osoby, doprowadzał mnie do złości. Do dziś pamiętam kilka takich komentarzy w stylu „A płacą Ci za to?” Musiałam dojrzeć, żeby zrozumieć, że nie każdy ma ogólne pojęcie o pracy freelancera i jej wyobrażenie. Ludzie mają swoje prawdy, sprawdzające się im od lat scenariusze. Inne, niż freelancing. Wykonałam ogromną pracę na poziomie emocjonalnym, by zrozumieć intencje i motywacje ludzi, którzy krytykują to, co robię. 

Dziś bardzo sobie cenię konstruktywną krytykę, otwarte dzielenie się sceptycznym podejściem, wypowiadane na głos wątpliwości. One są prawdą. Wprawdzie czyjąś prawdą, ale prognozują mi potencjalne negatywne zdarzenia, które mogą mieć miejsce na freelancingu. Słucham. Słucham ludzi dookoła mnie i staram się być gotowa na różne sytuacje.

Moja rodzina zawsze widziała mnie na "poważnym stanowisku w mieście". Moja babcia wciąż nie może wyjść z podziwu, że to, co robię wypływa z mojej wyobraźni i inicjatywy, że nikt mną nie kieruje. Modli się za mnie, by nigdy nie opuszczało mnie natchnienie i rozeznanie w kontaktach międzyludzkich. W trudnych momentach zawsze mogłam liczyć na pomoc finansową rodziny i zimny prysznic w postaci argumentów potwierdzających, że wybrałam sobie niezwykle wymagający styl pracy. Moi przyjaciele dopingują mnie nieustannie. Gdyby nie moje przyjaciółki - Manuela, której rozwój biznesu mobilizuje mnie do dorównywania jej i Madzia, z którą zawsze mogę obśmiać najtrudniejsze momenty mojej pracy, nie miałabym tego poweru i dystansu. Nie mogę pominąć też mojego serdecznego kumpla Dawida, który zwraca się do mnie pieszczotliwym określeniem "Pani Prezes" i nie zwątpił we mnie nawet na milisekundę. Mam niesamowite szczęście do ludzi : )

ME: Na koniec, czy mogłaby Pani dać jakąś mała dobrą radę, dla osób, które, podobnie jak ja, wciąż szukają tego swojego kierunku?

JP: Hmmm... Szukajcie, a znajdziecie ; ) Zweryfikujcie. Bądźcie tam, gdzie dzieją się rzeczy dla Was pociągające. Nie zapominajcie o poczuciu własnej wartości, cenieniu siebie i byciu integralną oraz pożyteczną częścią Zespołu / Projektu / Biznesu.  Zacznijcie. Z tym, co macie, tam gdzie jesteście.

Dziś Slow Kariera jest manufakturą autorskich usług marketingowych i rozwojowych, ale 5 lat temu po prostu ogłosiłam się w necie z ofertą copywriterską, żeby na szybko dorobić 500 zł na podróż do Toskanii. Tak się zaczęła moja przygoda z działaniem na własną rękę. Wielkie rzeczy nie zawsze zaczynają się w wielki sposób. Wystarczy, że wiesz na co Cię stać, próbujesz i sprawdzasz.

ME: Dziękuję za poświęcony mi czas. Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Pani dalszych sukcesów oraz dużo zdrowia, które w obecnej sytuacji jest nam niezmiernie potrzebne.

JP: Dziękuję ślicznie. A jeśli o zdrowie chodzi, to mam nieco inne podejście do niego. Przyzwyczailiśmy się, że jesteśmy wszechmocni, sprawczy i produktywni, zawsze. Odrzucamy myśl, że moglibyśmy niedomagać, a to przecież możliwe i prawdopodobne. Oczywiście nikomu nie życzę zapadnięcia na COVID 19 czy inną chorobę, ale warto pracować nad akceptacją własnych słabości i przewidywaniem, co zrobimy w sytuacji, gdy nie będziemy w pełni mocy. 11 lat temu przeżyłam wypadek samochodowy, który nauczył mnie, że nic nie jest oczywiste. Mój talent nie jest oczywisty, pochwały Klientów nie są oczywiste, moje zarobki nie są oczywiste, moje podróże nie są oczywiste, fakt, że żyje w miejscu, które mogę kreować i które daje mi wytchnienie też nie jest oczywiste. To wszystko jest darem.

Lećmy z wiatrem i życzliwością Losu,

Justyna.

A ja serdecznie zapraszam Was do odwiedzenia Slow Kariery

Komentarze

  1. Świetny wywiad, miło jest dowiedzieć się czegoś więcej. Nie wiedziałam o istnieniu takiego zawodu, dlatego miło było trochę poznać Justynę i jej działalność. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny wywiad, przyjemnie mi się go czytalo teraz powstaje wiele nowych zawodów i dobrze zeludzie maja takie pasje

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi się wydaje, że i tak i nie. Tak gdy jesteś wielką gwiazdą i to Ty dyktujesz warunki. Nie, gdy do wielkiej gwiazdy Ci jeszcze trochę brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo inspirująca rozmowa. W dzisiejszych czasach najczęściej wszyscy gonią do przodu, nie mając czasu na nic innego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Inspirujące słowa. I jak widać kariera slow, to nie zawsze to, co myślimy. Czasem trzeba pracować jak w korpo, ale najważniejsze, że jest też czas na oddech. Wiara w siebie i profesjonalizm, to przepis na sukces!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy wywiad. Dokładnie, swojego kierunku należy szukać tak długo, aż się go w końcu znajdzie, trzeba próbować różnych rzeczy. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Znaczy można :) I to bardzo dobra wiadomość. W moim przypadku (choć robię to co lubię) niestety nie zawsze jest slow i potrafi odebrać to sporo frajdy.

    OdpowiedzUsuń
  8. nie słyszałam o czymś takim, ale podoba mi się koncepcja. Nigdy nie lubiłam wyścigów i gonitwy szczurów. Taka forma sukcesu byłaby dla mnie idealna :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiem że w korporacjach jest szalony wyscig szczurów. Sma nie rozumiem dlaczego ludzie to sobie robią.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zgodzę się: warto najpierw sobie uzmysłowić do czego się dąży, potem to, że wymaga to sporo pracy, a następnie do tego dążyć. I pamiętać, że powoli nie znaczy źle.

    OdpowiedzUsuń
  11. No bardzo fajny wywiad mi bardzo się nie podoba ta ciągła gonitwa i brak czasu na praktycznie wszystko.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

INSTAGRAM